poniedziałek, 8 lutego 2016

Wiele stron umierania. Pawieł Basiński," Lew Tołstoj. Ucieczka z raju"


                                     Tołstoj/ Riepin

Rosyjscy dziewiętnastowieczni pisarze fascynują nawet tych, którzy nie są w stanie przebrnąć przez „Braci Karamazow” czy „Wojnę i pokój”. Ile w tym prawdziwego zainteresowania kulturą rosyjską, a ile snobizmu czy powierzchownej fascynacji barwnymi, często (auto)destrukcyjnymi osobowościami? Nie wiem, ale myślę, że popbiografistyka (jaki nieprzyjemny dla żony był ten Dostojewski! A czemu ten Gogol tak okłamywał przyjaciół i mówił, ze jedzie do Paryża, a siedział gdzieś w guberni kijowskiej? Etc.) i rozmaite próby przybliżenia tych „szerokich dusz” rosyjskich, wpisania ich w kontekst samodzierżawia, religijności prawosławnej i wielu innych obowiązkowych nawiązań, często ostatecznie poszerzają wiedzę odbiorcy jedynie o jakieś smaczne kąski anegdotyczno-towarzysko-erotyczne, zamiast pomóc mu w odbiorze wybitnych dzieł literackich.

Zakładam, że niekoniecznie jest to działanie celowe, obliczone na zysk wydawców i samych biografistów. Jednak często „samo tak wychodzi”, bo łatwiej zebrać 123 ciekawostki niż odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie – chociażby – dlaczego ten Dostojewski nadal nas fascynuje, podczas gdy o Turgieniewie nikt już prawie nie pamięta (a szkoda)?

Podobne przemyślenia towarzyszyły mi, gdy czytałam pierwsze strony książki Basińskiego, poświęconej Lwu Tołstojowi. A potem mnie opuściły, bo autor uciekł przed Tołstojem w Tołstojów. I wrócił do samego hrabiego z sukcesem. Dzięki temu dowiadujemy się naprawdę wiele o żonie Tołstoja, Zofii, która nie miała nigdy raczej szczęścia do biografistów męża (apodyktyczna materialistka wpadająca w histerię, gdy coś szło nie po jej myśli). W „Ucieczce z raju” to raczej kobieta walcząca o rodzinę, jej byt i przetrwanie, zależna od kaprysów człowieka wielkiego, jednak impulsywnego (np. pomysł, by zrzec się praw autorskich w sytuacji, gdy ma się do wykarmienia przychodzące na świat rok po roku dzieci). Inteligentna i samoświadoma, szanująca myśli i talent męża, ale wymagająca od niego całkiem prozaicznego zainteresowania się dziećmi i ich przyszłością. Poznajemy też dzieci Tołstoja – osoby utalentowane, wrażliwe i inteligentne, ale mające szereg problemów wynikających z życia „z takim ojcem”, wspaniałym i szlachetnym, ale często głupio okrutnym.

Wychodzimy więc w lekturze od decyzji osiemdziesięcioletniego Tołstoja, który chce opuścić Jasną Polanę, swoją rodową siedzibę. Zostawia żonę i innych domowników, a także wielbicieli, uczniów i natrętów, którzy przez kilkadziesiąt lat starali się uszczuplić a to coś z jego mądrości, a to coś z jego pieniędzy. Dokąd Tołstoj ucieka? Potoczne wyobrażenie jest takie, że szuka miejsca dobrego na śmierć. Ale, jak to przedstawia Basiński sięgając przede wszystkim do dziennika pisarza i listów ludzi z jego otoczenia, tak naprawdę pisarz ucieka z nadzieją na nowe życie. Na początku wędrówki jest w całkiem dobrej formie fizycznej, która dopiero później się załamuje. Nie chce umierać, chce żyć. Ale na własnych zasadach, korzystając z tej reszty dni, która mu została.

Bardzo retro ;)


Uzasadnienia tej ucieczki szuka Basieński w całej biografii Tołstoja, jego życiu rodzinnym, religijnym, a także w relacji z władzami carskiego państwa (które lubi mieć wybitnych pisarzy, ale nie lubi, gdy biorą oni na serio to, co piszą). Szczególnie zainteresował mnie opis tołstojowców – grupy ludzi tak przejętych poglądami pisarza, że aż pragnących zamieszkać z nim (tzn. u niego najlepiej, ku utrapieniu pani Tołstojowej) i naśladować we wszystkim. W efekcie Jasna Polana i inne majątki rodziny gościły dosłownie tysiące wielbicieli, naśladowców, zwykłych wariatów i typów spod ciemnej gwiazdy, którzy liczyli na darmowe utrzymanie. Czytając o tym, nie dziwimy się, że to Zofia chciała uciec i zostawić mistrza i jego wielbicieli, by wprowadzali swe zasady w życie. Ale – oczywiście – nigdy tego nie zrobiła.

Książka otrzymała w Rosji nagrodę Bolszaja Kniga i ma to sens całkiem dosłowny, bo dzieło jest... długie. Jest też szczegółowe, zapętlone, czasem przegadane. Eseistyczne, gdzie spodziewamy się akcji i przyspieszające nagle jak dobry kryminał.


Warto? Warto, zdecydowanie! Choć po lekturze, mimo niezwykłej dawki wiedzy, nadal pozostajemy raczej z pytaniami niż odpowiedziami.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz