niedziela, 20 września 2015

Molly, spirytyzm i PR w stylu retro

Rhys Bowen to znana już pisarka pochodzenia angielskiego mieszkająca w Stanach. Posługuje się pseudonimem, co częste w przypadku autorów kryminałów starszej daty (kiedyś to było zrozumiałe, dziś zastanawiać się raczej można, czy wydawanie literatury tego typu jest jeszcze dla kogoś powodem do najmniejszego choćby zawstydzenia).

Książka Pieniądze to nie wszystko jest kolejną częścią przygód Molly Murphy, rudowłosej Irlandki, która uciekając przed więzieniem trafia do Nowego Jorku z początku XX wieku. Poprzednie części cieszyły się powodzeniem, z czego wniosek, że Molly wróci. Rhys Bowen wypracowała sobie pewien schemat i proporcje, które dobrze się sprawdzają w literaturze kryminalnej – bohaterka jest outsiderką (jako kobieta-detektyw) z barwną przeszłością i trudnościami w dostosowaniu się do społecznych oczekiwań. Jednocześnie jest ładna i trochę naiwna, co niestety nie przystoi detektywowi i co sprawia, że trudno tak do końca brać ją na poważnie. Ta ostatnia cecha jest dla mnie najbardziej irytująca, bo przejawia się głównie tym, iż bohaterka chodzi po zmaskulizowanym świecie zbrodni i kary dziwiąc się cały czas, że jako kobiecie czegoś jej nie wolno (być detektywem, chodzić bez spódnicy – aaa!, chodzić samej po nocach etc.). Nie zrozumcie mnie źle – ja także uważam, że kobieta ma prawo do tych wszystkich rzeczy, ale bohaterka podobno żyje na początku ubiegłego stulecia i nie powinna być obdarzona świadomością działaczki Feminoteki. Rozumiem, że jej się ta dyskryminacja kobiet nie podoba. Ale że nieustannie dziwi i oburza? Przeżyła w tym świecie dwadzieścia kilka lat, więc zdziwienie... dziwi. To zdecydowanie strata energii, którą lepiej byłoby przeznaczyć na rozwikłanie zagadki kryminalnej, zamiast bawić się w genderową krytykę stosunków społecznych .

Na szczęście sam zagadka jest interesująca i angażuje czytelnika emocjonalnie – rzecz w odnalezieniu porywacza i mordercy małego chłopczyka. Dziecko było synem nowojorskiego senatora, wkraczamy więc także w świat wielkiej polityki – tak samo niesympatycznej jak ta dzisiejsza. Drugim ważnym wątkiem jest próba demaskacji rodzeństwa spirytystek, które wykorzystując naiwność nieszczęśliwej matki chłopca całkiem przyjemnie żyją na jej koszt. Tu mamy do czynieniem z ciekawym opisami seansów spirytystycznych (plazma wychodząca z ucha i tym podobne atrakcje), co z pewnością zainteresuje wielu czytelników. Cały czas Molly ma też sercowe przygody, a jej relacja z przystojnym nowojorskim policjantem rozwija się... Można nawet powiedzieć, że dochodzi do czegoś na kształt miłosnego spełnienia. Rozwiązania najważniejszej zagadki nie zdradzę, ale mogę napisać, że jest na wskroś nowoczesne i związane z PR-em politycznym. Poważnie :).

Czy polecam tę książkę? Tak, jeśli nie jesteście maniakami prawdy historycznej (zwłaszcza tzw. historii społecznej) i nie przeszkadza Wam, że bohaterka pod tym względem jest nadmiernie unowocześniona. Książkę można czytać w oderwaniu od poprzednich tomów, bo w toku narracji przeszłość bohaterów zostanie przypomniana. Język jest bardzo przystępny, mało w nim elementów stylizacji – literaturoznawca uznałby to pewnie za wadę, ale tym łatwiej śledzić przygody bohaterki. Jeśli ktoś chce więc rozpocząć przygodę z retrokryminałem, perypetie Molly będą dobrym wstępem. Ta książka nie zmieni Waszego życia, ale uprzyjemni kilka wieczorów.



Rhys Bowen, „Pieniądze to nie wszystko”
Tłum. Joanna Orłoś-Supeł
Noir sur Blanc
Warszawa 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz