sobota, 26 września 2015

Miniony świat. Urok zła i depresja gangstera

Postanowiłam, że jak dorosnę, to zostanę gangsterem. To znaczy, w trakcie lektury Minionego świata postanowiłam kilka razy, że nim zostanę. A później, wraz z kolejnymi trupami, chęć mi przechodziła. I wracała znów. Dopiero po kilku godzinach od lektury ochłonęłam i dotarło do mnie, że dorosłam już dawno, a w dodatku obrałam trochę inną ścieżkę kariery.

Ten kołowrotek myślowy zapewnił mi Dennis Lehane, jeden z najbardziej ceniony autorów powieści kryminalnych. Amerykański pisarz wraca z dalszą częścią losów Josepha Coughlina, gangstera obdarzonego urokiem, traumami z dzieciństwa i pewną nadrefleksyjnością, która tym razem udziela się także większości pozostałych przestępców (kilku mogłoby zbiorowo wystąpić w „Depresji gangstera”, bo często rozmawiają o bezsensie egzystencji i swoich działań).

Akcja toczy się w czasie II wojny światowej, w Tampie na Florydzie. Z dalekiego świata dochodzą odgłosy walki mocarstw, ale mieszkańców bardziej interesują własne rozgrywki. W mieście istnieją dwie władze – oficjalna administracja oraz hierarchia gangsterska. Ale nie tyle ze sobą rywalizują, co raczej współpracują i przenikają się. Przez kilka lat panował spokój, co oznacza, że jedynie z rzadka ktoś ginął lub dostawał „ostrzeżenie”, by zmienić swoje postępowanie. Teraz jednak nadchodzi przesilenie i szykuje się zmiana na szczycie. Joe, który od kilku lat budował swoją pozycje w mieście, czuje się coraz bardziej zagrożony. I, jak to bywa w gangsterskim świecie, odkryć, kto jest jego prawdziwym wrogiem, a kto mimo wszystko przyjacielem.

Rozpamiętuje śmierć ukochanej żony i próbuje wychowywać sam bardzo bystrego i wrażliwego syna - Tomasa. Wychodzi to tym gorzej, że ukochana zginęła w wyniku porachunków gangsterskich, a syn zaczyna zauważać, że ojciec wykonuje zawód... powiedzmy, oryginalny. Czy można być dobrym ojcem będąc mordercą i oszustem? Joe próbuje, choć wie, że jeśli wychowa syna na dobrego człowieka, ten nie będzie chciał go znać. A wychować go na złego oczywiście nie chce.

Bohatera coraz bardziej uwiera to, jak pokierował swoim życiem. Tyle, że z takiej drogi nie ma odwrotu. Joe nie może zamieszkać w miłym domu na przedmieściu i znaleźć pracy w urzędzie czy szkole, bo przeszłość za każdym razem stanie się jego teraźniejszością. Są zobowiązania wobec przyjaciół i rachunki do spłacenia. Doskonale o tym wie. Ktoś w dodatku „ma zlecenie” na Coughlina, czyli chce go zabić. Joe musi się dowiedzieć, dlaczego i, przede wszystkim, kto chce go zabić. A potem postarać się go przechytrzyć i sprawić, by syn nie został sierotą.

Rozgrywkę obserwujemy z wielkim zainteresowaniem, bo jest w niej wszystko, co w tego typu literaturze ważne: brutalne zbrodnie, pościgi, kradzieże i szereg pomniejszych grzechów popełnianych przez bohaterów. U Lehane czytelnik nie ma pewności, czy wielki grzesznik nie ma czegoś ważnego na swoje usprawiedliwienie, a mały krętacz nie jest tak naprawdę demiurgiem, który rządzi tym światem. Do tego ważne jest tło wydarzeń: życie socjety i mieszkańców getta, opisy florydzkiej przyrody i małych smaczków historycznych. A wszystko to w proporcjach, które nie nużą czytelnika spragnionego przede wszystkim rozrywki i opisane w pełen wdzięku sposób. Lehane potrafi przedstawić strzelaninę z urokiem Jeziora łabędziego.

Z gangsterskimi historiami jest tak, że albo lubi się je bardzo, albo wcale. Większość kobiet raczej nie lubi, albo przynajmniej się do takich sympatii nie przyznaje. Można zapytać, co ciekawego jest w czytaniu o facetach, którzy strzelają do siebie, gonią nawzajem, uciekają, a w międzyczasie zastanawiają się nad sensem życia i tym, dlaczego rodzice ich nie kochali? Dobre pytanie. Ale Lehane opisuje to tak dobrze, że wierzymy w tę historię, a przede wszystkim – szczerze dopingujemy głównego bohatera. I lubimy go, choć Bogiem a prawdą nie jest wcale dużo lepszy od swojego otoczenia. Jego świat jest szary, a nie czarno-biały. W pewnym momencie akcji cokolwiek zrobi, będzie to zły wybór.

Jest coś niemoralnego, ale pociągającego w czytaniu tej powieści, trochę jak z używkami ;). Dlatego polecam, jeśli ktoś ma ochotę na kryminalną rozrywkę, w której czytelnik wcale nie chce, by dobro zostało nagrodzone, a zło ukarane. I w której trzymamy kciuki za złego bohatera w złym świecie.



Dennis Lehane, Miniony świat
Tłum. Maciejka Mazan
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz