wtorek, 19 kwietnia 2016

Przeszłość, która stała się teraźniejszością. Ginekolodzy Jürgena Thorwalda

Kupiłam tę książkę na kilka dni przed pojawieniem się informacji, że lobby antyaborcyjne przedstawiło swój projekt ustawy na temat (nie)dopuszczalności przerywania ciąży. Przypadek? Nie sądzę ;). Na temat samego projektu nie napiszę nic, bo szkoda mojej klawiatury na bluzgi. Jednak muszę zaznaczyć, że to co miało być interesującą lekturą o charakterze historycznym nagle stało się nieprzyjemnie aktualne.

Nie należę do osób płaczących nad bohaterami czytanych książek, więc opisy nieszczęśćkobiet, których życie i zdrowie poświęcano w imię religii oraz celów państwowych („sto milionów Francuzów”) uderzyły mnie nie przez empatię, ale świadomość, że bardzo podobne teksty wygłaszają obecnie niektórzy posłowie i hierarchowie kościelni. Różnica polega na tym, że cytowani przez Thorwalda autorzy i publicyści przestali być w Europie Zachodniej autorytetami dla kogokolwiek, poza absolutnym marginesem opinii publicznej, już przed II wojną. A u nas nadal mają poparcie społeczne indywidua, które twierdzą, że z gwałtów Armii Czerwonej na polskich kobietach urodzili się zacni obywatele, więc takie najgorsze to te gwałty nie były.

Nie mogłam Thorwalda czytać w spokoju ducha i żałuję nawet, że nie kupiłam książki choćby tydzień wcześniej. Bo to lektura bardzo interesująca. Opowiada, na pierwszym planie, o powstaniu rozwoju ginekologii jako nauki, przez pryzmat losów poszczególnych lekarzy. Ich celów, odkryć, planów, własnych ambicji i (nie)zrozumienia społecznego prowadzącego często do osobistych dramatów nie tylko samych kobiet, ale także samych ginekologów oraz ich rodzin. Nowe odkrycia, sposoby operowania i walki z nowotworami zawdzięczamy także pacjentkom, które bywały obiektami eksperymentów, często tragicznie się kończących. Pod tym względem książka jest fascynującą opowieścią o rozwoju medycyny i ludziach z talentem i wyobraźnią, dzięki którym kobiety żyją dziś dłużej i w lepszej formie niż ich prababki.

Ale to także historia traktowania kobiecego ciała i jego zdolności rozrodczych. Nie kobiet, ale kobiecych ciał, które poświęcano w imię religii oraz celów politycznych. Thorwald uświadamia także, że postęp w tej materii wcale nie jest oczywisty – np. świat antyczny rozumiał potrzebę przerywania ciąży, a dopiero chrześcijaństwo stopniowo czyniło z niego jeden z najgorszych grzechów.

Laicyzacja społeczeństwa wcale nie łączyła się zawsze z postępem w tej dziedzinie. Gdy wydawałoby się, że już oczywistym jest, że życie i zdrowie kobiety jest najważniejsze, problem ciąży i aborcji stał się sprawą polityczną. W wieku XX ideologie takie jak nazizm i komunizm instrumentalnie podchodziły do regulowania płodności i zdrowia kobiet. Znamiennym jest przypadek ZSRR, w którym w latach dwudziestych zliberalizowano całkowicie prawo aborcyjne, a później, gdy uznano, że konieczne jest szybkie powiększenie liczby ludności, przerywanie ciąży znów stało się zbrodnią. Nieprzypadkowo ta zmiana podejścia łączy się z najgorszym okresem stalinizmu. Państwo walczy, kobiety rodzą i umierają w imię idei.

Thorwald pokazuje, że wzrost nastrojów nacjonalistycznych prawie zawsze łączy się z próbami państwowej ingerencji w kobiecą płodność, ze zmuszaniem do rodzenia dzieci i rezygnacją z marzeń i planów w imię abstrakcyjnej wspólnoty narodowej. Sojusznikiem zaś tych państwowych planów jest zinstytucjonalizowana religia, z jej obsesją regulacji życia seksualnego i utożsamiania kobiety z grzechem i nieczystością.

Dlatego, jeśli zastanawiacie się, czy rzeczywiście Waszemu społeczeństwu grozi dyktatura i skrajny nacjonalizm, zdaniem Thorwalda warto byście przyjrzeli się, na ile państwo znów interesuje się macicami i wie lepiej od ich właścicielek, czy i jak je spożytkować. Przyjrzeliście się? Właśnie.

Przeczytajcie Ginekologów!


Jürgen Thorwald, Ginekolodzy

Wydawnictwo Marginesy, 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz