Rhys
Bowen to znana już pisarka pochodzenia angielskiego mieszkająca w
Stanach. Posługuje się pseudonimem, co częste w przypadku autorów
kryminałów starszej daty (kiedyś to było zrozumiałe, dziś
zastanawiać się raczej można, czy wydawanie literatury tego typu
jest jeszcze dla kogoś powodem do najmniejszego choćby
zawstydzenia).
Książka
Pieniądze to nie wszystko jest
kolejną częścią przygód Molly Murphy,
rudowłosej Irlandki, która uciekając przed więzieniem trafia do
Nowego Jorku z początku XX wieku. Poprzednie części cieszyły się
powodzeniem, z czego wniosek, że Molly wróci. Rhys Bowen
wypracowała sobie pewien schemat i proporcje, które dobrze się
sprawdzają w literaturze kryminalnej – bohaterka jest outsiderką
(jako kobieta-detektyw) z barwną przeszłością i trudnościami w
dostosowaniu się do społecznych oczekiwań. Jednocześnie jest
ładna i trochę naiwna, co niestety nie przystoi detektywowi i co
sprawia, że trudno tak do końca brać ją na poważnie. Ta ostatnia
cecha jest dla mnie najbardziej irytująca, bo przejawia się głównie
tym, iż bohaterka chodzi po zmaskulizowanym świecie zbrodni i kary
dziwiąc się cały czas, że jako kobiecie czegoś jej nie wolno
(być detektywem, chodzić bez spódnicy – aaa!, chodzić samej po
nocach etc.). Nie zrozumcie mnie źle – ja także uważam, że
kobieta ma prawo do tych wszystkich rzeczy, ale bohaterka podobno
żyje na początku ubiegłego stulecia i nie powinna być obdarzona
świadomością działaczki Feminoteki. Rozumiem, że jej się ta
dyskryminacja kobiet nie podoba. Ale że nieustannie dziwi i oburza?
Przeżyła w tym świecie dwadzieścia kilka lat, więc zdziwienie...
dziwi. To zdecydowanie strata energii, którą lepiej byłoby
przeznaczyć na rozwikłanie zagadki kryminalnej, zamiast bawić się
w genderową krytykę stosunków społecznych .
Na
szczęście sam zagadka jest interesująca i angażuje czytelnika
emocjonalnie – rzecz w odnalezieniu porywacza i mordercy małego
chłopczyka. Dziecko było synem nowojorskiego senatora, wkraczamy
więc także w świat wielkiej polityki – tak samo niesympatycznej
jak ta dzisiejsza. Drugim ważnym wątkiem jest próba demaskacji
rodzeństwa spirytystek, które wykorzystując naiwność
nieszczęśliwej matki chłopca całkiem przyjemnie żyją na jej
koszt. Tu mamy do czynieniem z ciekawym opisami seansów
spirytystycznych (plazma wychodząca z ucha i tym podobne atrakcje),
co z pewnością zainteresuje wielu czytelników. Cały czas Molly ma
też sercowe przygody, a jej relacja z przystojnym nowojorskim
policjantem rozwija się... Można
nawet powiedzieć, że dochodzi
do czegoś na kształt miłosnego spełnienia. Rozwiązania
najważniejszej zagadki nie zdradzę, ale mogę napisać, że jest na
wskroś nowoczesne i związane z PR-em politycznym. Poważnie :).
Czy
polecam tę książkę? Tak, jeśli nie jesteście maniakami prawdy
historycznej (zwłaszcza tzw. historii społecznej) i nie przeszkadza
Wam, że bohaterka pod tym względem jest nadmiernie unowocześniona.
Książkę można czytać w
oderwaniu od poprzednich tomów, bo w toku narracji przeszłość
bohaterów zostanie przypomniana. Język
jest bardzo przystępny, mało w nim elementów stylizacji –
literaturoznawca uznałby to pewnie za wadę, ale tym łatwiej
śledzić przygody bohaterki. Jeśli ktoś chce więc rozpocząć
przygodę z retrokryminałem, perypetie
Molly będą dobrym wstępem. Ta książka nie zmieni Waszego życia,
ale uprzyjemni kilka wieczorów.
Rhys
Bowen, „Pieniądze to nie wszystko”
Tłum.
Joanna Orłoś-Supeł
Noir
sur BlancWarszawa 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz