Postanowiłam,
że jak dorosnę, to zostanę gangsterem. To znaczy, w trakcie
lektury Minionego
świata postanowiłam
kilka razy, że
nim zostanę. A
później, wraz z kolejnymi trupami, chęć mi przechodziła. I
wracała znów. Dopiero po
kilku godzinach od
lektury ochłonęłam
i dotarło do mnie, że dorosłam już dawno, a w dodatku obrałam
trochę inną ścieżkę kariery.
Ten
kołowrotek myślowy zapewnił mi Dennis Lehane, jeden z najbardziej
ceniony autorów powieści kryminalnych. Amerykański
pisarz wraca
z
dalszą częścią losów Josepha Coughlina, gangstera obdarzonego
urokiem, traumami z dzieciństwa
i pewną nadrefleksyjnością, która
tym razem udziela się także większości pozostałych przestępców
(kilku mogłoby zbiorowo wystąpić w „Depresji gangstera”, bo
często rozmawiają o bezsensie egzystencji i swoich działań).
Akcja
toczy się w czasie II wojny światowej, w Tampie na Florydzie. Z
dalekiego świata dochodzą odgłosy walki mocarstw, ale mieszkańców
bardziej
interesują własne rozgrywki. W mieście istnieją dwie władze –
oficjalna administracja oraz hierarchia gangsterska. Ale nie tyle ze
sobą rywalizują, co raczej współpracują i przenikają się.
Przez kilka lat panował spokój, co oznacza, że jedynie z rzadka
ktoś ginął lub dostawał „ostrzeżenie”, by zmienić swoje
postępowanie. Teraz jednak nadchodzi przesilenie i szykuje się
zmiana na
szczycie. Joe, który od kilku lat budował swoją pozycje w mieście,
czuje się coraz bardziej zagrożony. I, jak to bywa w gangsterskim
świecie, odkryć,
kto jest jego prawdziwym wrogiem, a kto mimo wszystko przyjacielem.
Rozpamiętuje
śmierć ukochanej żony i
próbuje wychowywać sam bardzo bystrego i wrażliwego syna - Tomasa.
Wychodzi
to tym gorzej, że ukochana zginęła w wyniku porachunków
gangsterskich, a syn zaczyna zauważać, że ojciec wykonuje zawód...
powiedzmy, oryginalny. Czy
można być dobrym ojcem będąc mordercą i oszustem? Joe próbuje,
choć wie, że jeśli wychowa syna na dobrego człowieka, ten nie
będzie chciał go znać. A wychować go na złego oczywiście nie
chce.
Bohatera
coraz bardziej uwiera to, jak pokierował swoim życiem. Tyle, że z
takiej drogi nie ma odwrotu. Joe nie może zamieszkać w miłym domu
na przedmieściu i znaleźć pracy w urzędzie czy
szkole,
bo
przeszłość za każdym razem stanie
się jego teraźniejszością.
Są
zobowiązania wobec przyjaciół i rachunki do spłacenia. Doskonale
o tym wie. Ktoś
w dodatku „ma zlecenie” na Coughlina, czyli
chce go zabić. Joe musi się dowiedzieć, dlaczego i, przede
wszystkim, kto chce go zabić. A potem postarać się go przechytrzyć
i
sprawić, by syn nie został sierotą.
Rozgrywkę obserwujemy z wielkim zainteresowaniem, bo jest w niej wszystko, co w
tego typu literaturze ważne: brutalne zbrodnie, pościgi, kradzieże i
szereg pomniejszych grzechów popełnianych przez bohaterów. U
Lehane czytelnik nie ma pewności, czy wielki grzesznik nie ma czegoś
ważnego na swoje usprawiedliwienie, a mały krętacz nie jest tak
naprawdę demiurgiem, który rządzi tym światem. Do tego ważne
jest tło wydarzeń: życie socjety i mieszkańców getta, opisy
florydzkiej przyrody i małych smaczków historycznych. A wszystko to
w proporcjach, które nie nużą czytelnika spragnionego przede
wszystkim rozrywki i opisane w pełen wdzięku sposób. Lehane potrafi przedstawić strzelaninę z urokiem Jeziora łabędziego.
Z
gangsterskimi
historiami jest tak, że albo lubi się je bardzo, albo wcale.
Większość kobiet raczej nie lubi, albo przynajmniej się do takich
sympatii nie przyznaje. Można zapytać, co ciekawego jest w czytaniu
o facetach, którzy strzelają do siebie, gonią nawzajem, uciekają,
a w międzyczasie zastanawiają się nad sensem życia i tym,
dlaczego rodzice ich nie kochali? Dobre pytanie. Ale Lehane opisuje
to tak dobrze, że
wierzymy w tę historię, a przede wszystkim – szczerze dopingujemy
głównego bohatera. I lubimy go, choć Bogiem a prawdą nie jest
wcale dużo lepszy od swojego otoczenia. Jego
świat jest szary, a nie czarno-biały. W pewnym momencie akcji
cokolwiek zrobi, będzie to zły wybór.
Jest
coś niemoralnego, ale pociągającego w czytaniu tej powieści, trochę jak z
używkami ;). Dlatego polecam, jeśli ktoś ma ochotę na kryminalną
rozrywkę, w której czytelnik wcale nie chce, by dobro zostało
nagrodzone, a zło ukarane. I
w której trzymamy kciuki za złego bohatera w złym świecie.
Dennis Lehane, Miniony świat
Tłum. Maciejka Mazan
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz